wtorek, 12 kwietnia 2016

KORNEL I PRZYJACIELE



   Ludzie się dzielą na dobrych i złych przez co można na świecie spotkać dobrych i złych księży, dobrych i złych nauczycieli, dobrych i złych lekarzy czy dobrych i złych przedsiębiorców. Może jedynie pojęcie dobrego gliny i złego gliny jest trikiem teatralnym, a z kolei wśród handlarzy bronią chyba raczej nikt za dobrego człowieka postrzeganym nie jest ani nawet nie wymaga bo go za takiego postrzegano. Jeśli zaś chodzi o restauratorów czy bardziej ogólnie ludzi związanych z gastronomią to zasada obowiązuje podobna jak w większości zawodów, jedni podchodzą do swoich obowiązków z pasją, sercem i chęcią dania czegoś od siebie więcej niż tylko zamówionego dania czy napoju, inni zaś będą uśmiechać się fałszywie do klienta licząc każdy grosz w kieszeni i kierując się tylko i wyłącznie chęcią zysku. Tych drugich lepiej omijać szerokim łukiem, a tych pierwszych warto wspierać kiedy tylko jest ku temu okazja bo to właśnie oni swoją pracą tworzą niepowtarzalny klimat miejsc, w których działają.


   Za takich właśnie gospodarzy wydaje mi się, że należy uznać osoby, które właśnie po wielu miesiącach remontów i przygotowań otwarły wczoraj (11 IV 2016) nowy punkt na mapie Cieszyna, zarówno tej gastronomicznej jak i kulturalnej. Punkt ten znajduje się pod adresem ul.Sejmowa 1, nazywa się Kornel i Przyjaciele, czynny jest codziennie i nie jest zwykłym punktem gastronomicznym jak inne. Jest to w bardzo gustowny sposób urządzony lokal, który w swojej działalności łączy funkcje kawiarni, cukierni, pubu, a także księgarni, czytelni i antykwariatu, w wybrane wieczory mają się tu także odbywać spotkania literackie i inne różnego typu wieczorki dyskusyjne.


   Nazwa lokalu inspirowana jest nazwiskiem mocno związanego z Cieszynem Kornela Filipowicza, a nagromadzone pomiędzy kawiarnianymi stolikami bibeloty, antyki i stare fotografie mają swoją wymową tworzyć klimat przypominający gościom o silnych więziach łączących Cieszyn z literaturą już od XIX wieku kiedy to miasto chlubiło się bogatą liczbą tytułów prasowych wydawanych w czterech językach i praktycznie zerowym analfabetyzmem wśród mieszkańców, co w tamtych czasach było w Europie powodem do dumy.


   Sama oferta gastronomiczna lokalu też nie jest przypadkowa, bogaty wybór herbat i naparów ziołowych przygotowywany jest w dużych kubkach i dzbankach mieszczących 350ml napoju co ma sprzyjać możliwości dłuższego zasiedzenia się przy ulubionej lekturze. Jeśli ktoś poczuje senność to na nogi powinna postawić go ceniona kawa marki Carraro lub przygotowana specjalnie na potrzebę lokalu mieszanka o nazwie takiej samej jak to miejsce. Na miłośników czegoś słodszego czeka też gorąca czekolada podawana na życzenie również z bitą śmietaną, a także ciekawa oferta deserów o nazwach nawiązujących do tytułów dzieł klasyki literatury.


   Nie ma też co ukrywać, że wielu gości odwiedzających mniej bądź bardziej modne lokale chce też podgrzać płynącą w żyłach krew delektując się napojami zawierającymi jakiś procent, o tych gościach też tutaj nie zapomniano, obok pełnej oferty piw z cieszyńskiego browaru można też będzie się uraczyć takimi produktami jak Pilsner Urquell czy Zlatý Bažant, a także szeroką gamą win oraz drinkami na bazie Prosecco. Na abstynentów, kierowców czy inne osoby odmawiające wspomnianych procentów czekają też różne zimne napoje, w tym kilka ciekawych szejków i koktaili, a także ciężko dostępna po tej stronie Olzy lana Kofola.


   Jak na takie miejsce przystało, muszą być również pod ręką książki. Pomiędzy kawiarnianymi stolikami i starannie wyselekcjonowanymi drobiazgami tworzącymi niepowtarzalny klimat tego miejsca stoją więc również półki z książkami, z których część to nowości wydawnicze, inne zaś stanowią zasoby natykwaryczne, które też można oczywiście przeglądnąć i poczytać bądź kupić i zabrać ze sobą. Jeśli więc chcemy się oddać lekturze i odciąć na chwilę od pędzącej rzeczywistości to chyba właśnie tutaj powinniśmy się udać.


   Żeby już skończyć i dłużej nie zanudzać wspomnę jeszcze tylko o sporządzonym przeze mnie kilka tygodni temu rankingu 10 NAJLEPSZYCH MIEJSC NA KAWĘ W CIESZYNIE, w którym oczywiście Kornel i Przyjaciele się nie znalazł bo jeszcze nie istniał. Zrobiłem to celowo, że przygotowałem to zestawienie przed otwarciem nowego miejsca bo spodziewałem się, że nawet patrząc surowym okiem musiałbym dać mu wysoką pozycję, a przecież nie można zaczynać działalności od zdobywania zaszczytów bo po tym może się albo przewrócić w głowie albo też można mieć później problem z przeskoczeniem zbyt wysoko ustawionej samemu sobie poprzeczki. Tak czy inaczej całej załodze nowego lokalu szczerze życzę samych sukcesów, a wszystkim spacerującym po Cieszynie a czystym sumieniem mogę polecić żeby zaglądnęli w to wyjątkowe miejsce.


sobota, 14 grudnia 2013

WIGILIJKA WIŚLAŃSKIEGO KOŁA PTTK

Nie dość, że rocznica stanu wojennego, to jeszcze piątek trzynastego. Nie zmienia to jednak faktu, że impreza się udała. Przewodnicy pojawili się w Halniaku w Istebnej i było wesoło.
Wystąpiła kapela, w której grają muzycy z Koniakowa i z Jaworzynki czyli kolejny stereotyp został przełamany.

Gospodarze postarali się żeby stoły były cały czas zastawione więc po oficjalnym powietaniu przystąpiliśmy do konsumpcji.

Ważnym elementyem było też zaprzysiężenie nowych członków koła, tym razem dołączyły do naszego grona trzy panie.
Talenty muzyczne były zaprezentowane jak należy...
... i nawej ja dałem się namówić na kilkugodzinny recital (nawet nikt nie rzucił we mnie pomidorem)
Maja jak zwykle dbała o finanse (pseudoni Urząd Skarbowy chyba się już przyjął) 
no i biesiadowaliśmy tak sobie...
biesiadowaliśmy...
biesiadowaliśmy...

P.S. Zdjęcia zostały wykonane aparatem Danusi Legierskiej, ale nie wszystkie przez nią osobiście.

czwartek, 5 grudnia 2013

HUTA TRZYNIECKA (TŘINECKÉ ŽELEZÁRNY)

Każdy kto był w Trzyńcu choćby przejazdem, widział mroczny kompleks zabudowań huty, pełny kominów i innych industrialnych instalacji. Najlepszy jednak widok jest wczesnym wieczorem jak nie jest jeszcze zupełnie ciemno, ale też już nie jest jasno i jedzie się ulicą Závodní, która prowadzi praktycznie przez środek huty i po obu stronach można obserwować pracujące maszyny, ziejący ogień i lejącą się surówkę.

Huta to potęga, produkuje rocznie ponad 2,5 miliona ton stali, a w całej swojej historii wyprodukowała jej 150 milionów ton. Decyzję o jej powstaniu podjął w latach 30-tych XIX wieku arcyksiążę  Karol Ludwik Habsburg, właściciel Komory Cieszyńskiej, instytucji zarządzającej wszystkimi dobrami na Śląsku Cieszyńskim będącymi w posiadaniu Habsburgów. Budowa pierwszego pieca rozpoczęła się w 1836r., a huta zaczęła pracować w 1839.

Huta od początku wykorzystywała okoliczne bogate złoża  wapienia, rudy żelaza i gliny, a rzeka Olza była świetnym źródłem energii. W pierwszym okresie jej działania Olzą spławiano także drzewa ścięte w lasach Beskidu Śląskiego, a drewno z nich wykorzystywano do produkcji węgla drzewnego, którym palono w piecach. Olza pełniła też inne funkcje transportowe oraz była wykorzystywana do spłukiwania odpadów hutniczych. W roku 1870 hutę zmodernizowano i wybudowano dodatkowy kanał dostarczający jeszcze większą ilość wody.

W roku 1871 oddano do użytku ostatni odcinek kolei Koszycko - Bohumińskiej (Die k.k. privilegierte Kaschau-Oderberger Bahn) co w znacznym stopniu wpłynęło na rozwój huty ułatwiając transport produktów na północne Węgry (dzisiejsza Słowacja). W roku 1906 Komora Cieszyńska sprzedała cały zakład Przedsiębiorstwu Hutniczo-Górniczemu z Wiednia (Österreichische Berg- und Hüttenwerkgesellschaft) i automatycznie stał się on największym zakładem tej spółki. Pod nowym zarządem huta zaczęła się rozwijać jeszcze dynamiczniej, jej walcownia została zelektryfikowana jako jedna z pierwszych na świecie, a całą hutę określano mianem najnowocześniejszego zakładu z zamkniętym cyklem hutniczym w Europie Środkowej. Wtedy powstał też używany do dziś symbol zakładu "Trzy młoty w kole".


Po upadku C.K. imperium huta znalazła się na terenie Czechosłowacji, a właściciel przeniósł się z Wiednia do Brna zmieniając nazwę na  Báňska a hutní společnost, a 10 lat później do Pragi. Huta zatrudniała blisko 6000 osób, a w 1929 produkowała więcej niż 23% czechosłowackiej stali i 31% wyrobów walcowanych.

W roku 1938 Polska wraz z hitlerowskimi Niemcami dokonała rozbioru Czechosłowacji i od tego momentu Trzyniec razem z hutą znalazł się na terenie Rzeczypospolitej. Własność huty przejęła wtedy Spółka Górnicza i Hutnicza Karwina-Trzyniec, Spółka akcyjna,  z siedzibą w Cieszynie, a na terenie zakładu wizytowała delegacja polskich władz na czele z wicepremierem Eugeniuszem Felicjanem Kwiatkowskim. W maju 1939r. pracownicy huty odbyli wizytę w Warszawie i deklarując polski patriotyzm złożyli kwiaty przed Grobem Nieznanego Żołnierza.



Pierwszego września 1939r. Niemcy nie dotrzymali przyjacielskiej umowy i wkroczyli zbrojnie na polskie ziemie, od teraz Trzyniec znalazł się w granicach Trzeciej Rzeszy. Spółka zarządzająca hutą zmieniła nazwę na Berg- und Hüttenwerksgesellschaft Karwin-Trzynietz, Aktiengesellschaft, a w zakładzie zaczęto zatrudniać robotników skierowanych do prac przymusowych .

Po zakończeniu II wojny światowej mimo starań polskiego rządu Trzyniec wrócił do Czechosłowacji, a huta została znacjonalizowana, spółka zarządzająca nią zmieniła nazwę na Báňská a hutní společnost, národní podnik. W roku 1958 huta urosła do rozmiarów trzykrotnie większych niż przed wojną i stała się największym w Czechosłowacji producentem żelaza, stali i wyrobów walcowanych. W kolejnych dekadach huta angażowała się mocno w życie regionu, budowała ośrodki wczasowe w Beskidach, finansowała imprezy kulturalne, a w 1967r ufundowała sztuczne lodowisko dla prowadzonej przez siebie drużyny hokejowej HC Oceláři Trzyniec. Inwestowano też w rozwój samych technologii hutniczych, w latach osiemdziesiątych osiągnięto najwyższy pułap produkcyjny i oddano do użytku stalownię konwertorową, zatrudnienie sięgało wtedy ponad 15000 pracowników.

W 1991 roku huta została przekształcona w Spółkę Akcyjną Skarbu Państwa, w latach 1994-1996 udział kapitałowy Państwa stopniowo obniżano, a od 1996 roku państwo nie jest już właścicielem zakładu, a udziałowcami są  MORAVIA STEEL a. s.,która jest w połowie własnością R.F.G. a. s.,  a w drugiej połowie FINITRADING a. s.która jest jedynym właścicielem R. F. G. a. s. oraz właścicielem kolejnych 16,34 % akcji huty. Wszystkie te spółki należą do konsorcjum FINITRADING, do którego należy też między innymi Barrandov Studio. Właścicielami FINITRADING są słowaccy milionerzy Mária Blašková, Ján Moder, Evžen Balko i Tomáš Chrenek.

Po prywatyzacji zaczęto zwracać uwagę na ochronę środowiska i modernizować ekologiczne rozwiązania w funkcjonowaniu zakładu. Niestety przez teren huty przepływa zamkniętym kanałem rzeka Olza i ciężko jest dokładnie sprawdzić czy coś niewłaściwego tam do niej nie wpływa. Obecnie huta zatrudnia ponad 5000 ludzi i ukierunkowana jest na przetwarzanie stali w procesie zasadowego konwertora tlenowego, w tym produkcję szyn kolejowych. Od roku 1995 klub HC Oceláři Trzyniec gra w hokejowej, czeskiej ekstraklasie, a w roku 2011 i 2019 zdobył mistrzostwo Czech.

wtorek, 3 grudnia 2013

KOŚCIÓŁEK NA STECÓWCE (JAKIM GO PAMIĘTAMY)


Stecówka to punkt leżący na najdłuższym szlaku turystycznym w Polsce, czerwonym, Głównym Szlaku Beskidzkim imienia Kazimierza Sosnowskiego. Znajduje się jakoś w połowie drogi między przełęczą Kubalonka, a schroniskiem na Przysłopie pod Baranią Górą. Jest to sporych rozmiarów polana opadająca na południowej stronie grzbietu biegnącego od Karolówki na zachód, w stronę Kubalonki.

Większość z nas kojarzy jednak to miejsce w dość standardowy sposób, przyjeżdża się autem na Kubalonkę, płaci się za parking, pije się jedno piwo w barze "Beczka" i idzie się nie szlakiem, ale asfaltową drogą na Stecówkę gdzie w schronisku Michała Legierskiego z 1932r. można się posilić, a przed powrotnym spacerem poleżeć na trawie. 

Nazwa miejsca pochodzi od niejakiego Steca, właściciela polany i pierwszego na niej osadnika, wzmiankowanego w roku 1788.

Stałym elementem krajobrazu Stecówki jest też, a właściwie był do wczoraj, mały, drewniany kościółek pod wezwaniem Matki Bożej Fatimskiej, postawiony w latach 1957-1958 przez lokalnych cieśli. 12 stycznia 1958 roku został poświęcony.  W 1959 dobudowano wieżę i zakrystię, a od 29 stycznia 1981r. został kościołem parafialnym.

Kościół postawiony był na kamiennej podmurówce z konstrukcji zrębowej, a od północnej strony do prezbiterium przylegała niewielka zakrystia. Całość przykryto dwuspadowym dachem, wykonanym z gontu. Główne wejście od strony zachodniej ozdobiono trójkątnym szczytem. Obok postawiono niewielką dzwonnicę, również obitą gontem.

Ołtarz główny ozdobiony został obrazem Matki Boskiej Fatimskiej z 1957  autorstwa Jana Wałacha z Andziołówki. Ramię tego obrazu oraz tabernakulum wyszły z warsztatu Ludwika Konarzewskiego juniora. Z kolei rzeźba Chrystusa, płaskorzeźba Najświętszego Serca Jezusa i rzeźbione stacje Drogi Krzyżowej są autorstwa Jana Krężeloka z Koniakowa. Józef Bock, snycerz z Istebnej-Mlaskawki wykonał ołtarz, balaski i kropielnicę. W wytworzeniu wyposażenia brali również udział Jan Bojko z Jaworzynki, Józef Kukuczka i Teresa Stankiewicz, która wykonała witraże. Po lewej stronie w kruchcie znajduje się ponadto rzeźba Chrystusa Frasobliwego. Krzyż na placu kościelnym wykonał mieszkaniec Koniakowa, Franciszek Wojarski.

Aby upamiętnić objawienia Najświętszej Marii Panny, jakie miały miejsce w 1917 roku w portugalskiej miejscowości Fatima, do dnia dzisiejszego od maja do października odprawiało się tu specjalne nabożeństwa, a 13 października miał miejsce odpust parafialny.

 Miejsce znalazło się na Szlaku Architektury Drewnianej województwa śląskiego w pętli beskidzkiej, a  w 2011 r. nakręcono tu scenę ślubu w filmie „Och, Karol 2”[

W nocy z 2 na 3 grudnia 2013 roku kościółek prawie całkowicie spłonął. Piszę ten tekst w pierwszym dniu po pożarze i nie wiadomo jeszcze jakie będą dalsze losy tego miejsca. Miejmy nadzieję, że lokalna społeczność zmobilizuje się i przy wsparciu parafii uda się kościółek odbudować w takiej samej postaci w jakiej cieszył oko turystów dotychczas.

Na koniec polecam krótki tekst Beaty Sabath - Rozmus "Jak Matka Boska na Stecówkę przyszła". 

"Pośród beskidzkich szlaków i krajobrazów jest niewielki zakątek - Stecówka. Każdego kto tam przybędzie, obdarza on rozległym słońcem, malowanym pejzażem. A jeśli któryś wędrowiec zatrzyma się na chwilę, zauroczony jego pięknem, usłyszy być może tę przypowieść, wpisaną w szept świerkowego lasu, zamyśloną ciszę polany oraz serca mieszkających tu ludzi...
A ludzie tutejsi z dawien dawna są wytrwali i mocni, bowiem takimi właśnie uczyniła ich ziemia rodzinna, na której ciężko pracowali. Są dobrzy jak chleb, którym się wspólnie dzielili; są pogodni i szczerzy, jak modlitwa, która prowadziła ich w każdy nowy dzień i z którą, znużeni, powracali wieczorem na spoczynek.
Modlitwa zaś była tutaj zawsze - w zagrodach i na polach, wśród lasów i przy drogach. Szczególnie zaś upodobała sobie niewielki, leszczynowy zagajnik, dokąd w maju i październiku, miesiącach poświęconych Maryi, przychodziły gaździny i młode dziewczęta, aby cześć oddać Bożej Matce. "Przy figurce Panny Najświętszej, co to ją Zuzka od Kunca przynosiła, co dzień my litaniję i różaniec rzykali i pieśniczką nabożną Pón Bóczka cieszyli" - wspomina Maria Kawulok.
I stało się czasu onego, że Maryja usłyszała ich głos. I zapragnęła przyjść do nich, aby zamieszkać pośród tych groni i góralskich serc. Wyruszyła więc w drogę. A gdy tak wędrowała kamienistą ścieżką wśród smreków, niektórzy ze zdumieniem w snach swoich dostrzec Ją zdołali : " Tak w połowie drogi ze Stecówki na Kubalonkę patrzę, a ktosi idzie ku mnie naprzeciwko. I se myślę - kto też to tu idzie ? No jak podeszła bliżej, widzę - Matka Boska. I pytam się - Matko Boska, gdzie Ty idziesz ? - Na Stecówkę - powiada i przeszła koło mnie, ani się oglądnęła. Za jakiś czas znów mi się tak samo śniło. Też spotkałam Najświętszą Panienkę. W tym samym miejscu. I zaś pytam : Matko Boska, a gdzie ty idziesz ? - Na Stecówkę. Ja się oglądam za Nią, a Ona poszła dalej w stronę Stecówki. A trzeci raz to mi się śniło, że byłam w Cieszynie, na Głębokiej ulicy, tam był taki sklep z obrazami. Weszłam do tego sklepu, rozglądam się i nie widzę obrazu Maryi. Więc pytam sklepowej - A gdzie macie Matkę Boską ? - Nie ma, na Stecówkę poszła" - Anna Kunc z pogodnym wzruszeniem zwierza się ze swych snów..."

poniedziałek, 2 grudnia 2013

RATUSZ W ŚLĄSKIEJ OSTRAWIE (SLEZSKOOSTRAVSKÁ RADNICE)

Miasto Ostrava w takiej formie jak dzisiaj je znamy istnieje całkiem niedługo. W 1919 roku po powstaniu Czechosłowacji zrodził się projekt stworzenia wielkiej Ostravy, który szybko upadł. Powróciły do niego dopiero władze niemieckie w roku 1941 i połączyły Ostravę Morawską, Ostravę Śląską, Hruszów, Kończyce Wielkie, Kończyce Małe, Michałkowice, Muglinów i Radwanice z powiatu frydeckiego. Wcześniej mianem Ostravy określano dwa miasta, powstałą w 1279r. Ostravę Moravską na zachodnim brzegu rzeki Ostravica i o pół wieku starszą, datowaną na rok 1229 miejscowość zwaną początkowo Ostravą, później Ostravą Słowiańską, od XVIw. Ostravą Polską, a 17 listopada 1919 roku zmieniono jej nazwę na Ostrava Śląska.

Od 1290 roku Ostrawa Słowiańska należy do Księstwa Cieszyńskiego na skutek rozdrobnienia feudalnego księstwa opolsko-raciborskiego, a na mocy dyplomu zawartego w 1297 między Mieszkiem cieszyńskim a biskupem ołomunieckim Dytrykiem, linia graniczna uregulowana jest na rzece Ostravicy. W ten sposób miasto graniczne rozwija się przez kolejne stulecia.

Na początku XX wieku w regionie ostrawskim robi się moda na budowanie ratuszy, powstaje ratusz w  Przywozie (dziś siedziba Archiwum Miasta Ostrawa), w Witkowicach i majestatyczny Nowy Ratusz w Ostravie Morawskiej – symbol dzisiejszej Ostravy. Nie mogła gorsza być Ostrava Śląska więc w 1910r. urząd gminy pod kierownictwem starosty inż. Jana Poppego ogłosił konkurs na nowy budynek władz miasta w miejscu przylegającym do starego, przebudowanego w 1897 neobarokowego budynku gminny.

Autorem zwycięskiego projektu pod hasłem „Hanna” był Viktorin Šulc z Pilzna proponujący formę późnego historyzmu. Budowa trwała w latach 1911–1913 według poprawionych planów przez V. Šulca oraz kierownika wydziału budowlanego urzędu gminnego inż. Jaroslava Volenca, jego asystenata Františka Doležela i budowniczego Juliusa Vysloužila.

Budynek stoi na rogu ulicy Těšínské (przed 1918r. dukt cesarza Franciszka Józefa, a w czasie II wojny światowej Adolf Hitler Strasse) oraz Keltičkovy (wcześniej Jaklovecké). Ratusz jest eklektyczną formą złożoną z czeskiego neorenesansu i innych elementów historyzujących, ale z secesyjnymi detalami, głównie we wnętrzach. Efektownie prezentują się w nim belki z inskrypcjami przy schodach wejściowych, oświetlenie schodów głównych, oraz rozwiązanie i oświetlenie sali reprezentacyjnej.

Włądze miejskie urzędowały w tym ratuszu do końca istnienia Śląskiej Ostravy jako samodzielnego miasta. Po wcieleniu jej w struktury nowej Ostravy w 1941r. budynek służy jako jeden z oddziałów administracji lokalnej z wystawną salą reprezentacyjną. W latach 2000-2001 budynek przeszedł gruntowną rewitalizację, a na wieży zainstalowano elektroniczny mechanizm zegarowy grający o pełnych godzinach śląskie melodie, a w południe hymn Śląska.

niedziela, 1 grudnia 2013

WILLA THEODORA SIXTA, TAK MIESZKAŁO SIĘ W BIELSKU (NIE W BIAŁEJ)

Theodor Karl Julius Sixt urodził się  Baden-Württembergii, w miejscowości  Bietigheim w 1834 roku. Już jako dorosły człowiek przeniósł się do Příboru na Morawach gdzie poznał Johanne Emilie Weich, córkę zamożnego przedsiębiorcy z Bielska. Wchodząc w tak majętną rodzinę Sixt też musiał być dobrze sytuowany, ale do dziś nie wiadomo jak syn nauczyciela licealnego dorobił się swojego majątku. On miał 36 lat, ona 21, nie przeszkodziło to jednak w tym żeby wzięli ślub, po którym młoda para przeniosła się do Bielska. Jako przedstawiciele bogatego mieszczaństwa nie mogli zamieszkać byle gdzie, więc zakupili działkę przy Elisabethstraße gdzie najsłynniejszy bielski architekt, Karl Korn, zaprojektował okazałą willę.

Budynek powstał w 1883 roku wybudowany w stylu neorenesansowym ze stromym, spadzistym dachem z kalenicą zdobioną żeliwną ażurową balustradą. Obiekt stoi na bazie prostokątu i urozmaicony jest narożnymi ryzalitami. Fasada wschodnia posiada trójarkadową loggie, murowaną na parterze, a na piętrze z odlewów żeliwnych. W części południowo-zachodniej budynek posiada efektowną wieżę, w której to podobno Sixt zamykał swoją żonę, którą chciał tak ukarać za bezpłodność i brak dzieci.


Architekt Karl Korn oglądał swoje dzieło z okien własnej kamienicy stojącej naprzeciw, a widok miał całkiem przyjemny. Mimo niewielkiego bogactwa zdobień elewacji, budowla z mansardowym dachem, loggią, wieżą i płaskorzeźbami w kartuszach prezentuje się dostojnie.


Sixt robił pieniądze, był właścicielem farbiarni w Wapienicy, grał na giełdzie, skupował akcje bielskich przedsiębiorstw, inwestował w wystawę światową we Wiedniu w 1873r., mówiło się również nieoficjalnie, że handlował bronią i prowadził sieć domów publicznych. Prowadził też za miastem kwatery dla robotników (mocą uchwały rady miejskiej, robotnicy mieli zakaz osiedlania się w granicach Bielska), należał do loży masońskiej.


Johanne Sixt zmarła w wieku 38 lat po 17 latach małżeństwa, dwa lata po jej śmierci Theodor ożenił się ponownie, tym razem z 26-letnią Anną Zipser z rodziny fabrykanckiej. Nigdy nie miał dzieci, zmarł 4 czerwca 1897r. na gruźlicę nerek, leży na Starym Cmentarzu Ewangelickim w Bielsku. Nie zachowało się żadne jego zdjęcie ani portret.


Theodor Sixt był postacią tajemniczą, nie wiadomo jak wyglądał i jak się dorobił, tak też zostało do końca. W testamencie zapisał willę miastu z kategoryczną klauzulą zakazującą komukolwiek ją odsprzedawać. Resztę majątku  rozdzielił pomiędzy bielską biedotę, parafię ewangelicką Zbawiciela i Ewangelicki Związek Kobiet. W wyrazie szacunku miasto w roku 1900 nazwało jedną z ulic jego imieniem.


W willi do II wojny światowej zamieszkiwali bielscy burmistrzowie, później mieścił się tu urząd miejskiego konserwatora zabytków, a w latach 2002-2012 rektorat Akademii Techniczno-Humanistycznej. Aktualnie władze miasta zastanawiają się jaką funkcję dać temu obiektowi stojącemu przy ulicy Mickiewicza 24.


W listopadzie 2006 r. na deskach Teatru Polskiego w Bielsku-Białej wystawiono sztukę pod tytułem "Testament Teodora Sixta" w reżyserii Roberta Talarczyka, której tematem jest życie tytułowego bohatera osadzone w realiach dziewiętnastowiecznego Bielska. Więcej o sztuce i jej autorach można przeczytać tutaj, polecam: http://www.e-teatr.pl/pl/programy/2012_06/37586/testament_teodora_sixta_teatr_polski_bielsko_biala_2006.pdf


wtorek, 26 listopada 2013

PAŁACYK MYŚLIWSKI HABSBURGÓW - SIEDZIBA PTTK W WIŚLE

Każdy kto był w Wiśle powinien kojarzyć drewniany budynek mieszczący się przy ulicy Lipowej na drodze pomiędzy dworcem PKS (sprzedanym), a dworcem PKP, w którym działa lokalne koło PTTK, ale nie każdy zna historię tego budynku, która jest długa i burzliwa. Wszyscy wiedzą, że najlepiej na Śląsku Cieszyńskim to było za czasów C.K. monarchii i miłościwie nam panującego Najjaśniejszego Pana, cesarza Franciszka Józefa I. Wszyscy też powinni wiedzieć, że Śląsk Cieszyński był w imperium Habsburgów regionem szczególnym, a członkowie panującego rodu chętnie odwiedzali nasze ziemie. Jednym z powodów tych wizyt były oczywiście polowania, a od kiedy administrator lasów arcyksiążęcych, hrabia Braidla, ustrzelił dwa głuszce podczas polowania w 1853r. na jednym ze zboczy Baraniej Góry, gospodarkę leśną w tych terenach na życzenie arcyksięcia Albrechta Habsburga nastawiono właśnie na hodowlę głuszca. Wtedy też znacznie wzrosła tu liczba polowań. Bazą wypadową tych polowań była leśniczówka stojąca na polanie Przysłop, przy której w roku 1855 wybudowano domek dla myśliwych. Ten jednak też okazał się za mały i w 1863r. na polanie postawiono nową leśniczówkę, która jak się później okazało też była za mała. W końcu jednak podjęto decyzję, że należy postawić tu pałacyk myśliwski z prawdziwego zdarzenia. Projektu podjął się architekt i radca budowlany przy urzędzie Komory Cieszyńskiej, Albin Teodor Prokop, rozrysowując go w stylu tyrolskim. Budowę rozpoczęto w roku 1897, a zakończono rok później. Z okazji otwarcia nowego obiektu arcyksiążę Fryderyk Habsburg zorganizował polowanie, na którym jego żona Izabela ustrzeliła 30 głuszców. W 1915 r. w pałacyku wizytował cesarz niemiecki Wilhelm II Hohenzollern z feldmarszałkiem Hindenburgiem. W tym samym roku w Wiśle gościł też późniejszy cesarz austriacki, arcyksiążę Karol Habsburg. Po pierwszej wojnie światowej kochający Habsburgów miejscowy lud rozkradł i zdewastował budynek, a kilka lat później, w roku 1923 przejęło go Polskie Towarzystwo Tatrzańskie i po dwóch latach remontu otworzyło tam ogólnodostępne schronisko turystyczne z 64 miejscami noclegowymi. W roku 1939 chwilowo zmieniła się w tej okolicy powszechnie panująca opcja polityczna i zarząd nad budynkiem i pobliskimi obiektami sportowymi przejęło Katowickie towarzystwo Schlesischer Wintersportverein, a kiedy po wojnie opcja się znowu zmieniła, miejsce PTT i SW zajęło Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze (PTTK). W latach 70-tych znacznie wzrósł ruch turystyczny w Beskidzie Śląskim i dawny pałacyk podzielił los swoich poprzedników, stał się za mały. Obok powstało nowe schonisko wybudowane w modnym w tych czasach stylu znanym nam z wielkich blokowisk każdego z polskich miast. Pałacyk zaczął niszczeć i kilka lat później postanowiono go wyburzyć. Na szczęście dzięki działaniom Towarzystwa Miłośników Wisły udało się opóźnić rozbiórkę i zebrać fundusze na ochronę obiektu. W roku 1985 pałacyk przeniesiono w częściach do centrum Wisły i ustawiono w miejscu gdzie stoi do dziś. Od 1987 mieści się tu siedziba wiślańskiego oddziału PTTK. Obiekt jest zabytkiem wpisanym na Szlak Architektury Drewnianej. Więcej zdjęć polecam przeglądnąć w serwisie fotopolskahttp://slaskie.fotopolska.eu/Wisla/b892,Schronisko_PTTK_na_Przyslopie_pod_Barania_Gora.html

PS. Na koniec jeszcze zdjęcie schroniska, które dzisiaj stoi w dawnym miejscu pałacyku: